Strony

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 1

- Zostaw mnie, ty szlamo!
To zdanie słyszałam w mojej głowie przez całe wakacje. Nie sądziłam, że jedno słowo może tak boleć. Dziwne, bo wiele razy Ślizgoni mnie tak nazywali, ale w jego ustach... W jego ustach brzmiało to tak okropnie, obrzydliwie; jakby to była moja wina, że jestem mugolakiem.
Od tamtego momentu Severus zniknął z mojego życia. Nie mam już przyjaciela. Od początku roku działo się z nim coś nie dobrego: stał się inny, tajemniczy. Nie miał już tyle czasu dla mnie, chociaż nie dziwie mu się - miał nowych, podejrzanych kumpli. Nigdy bym nie przypuściła, że tak się do mnie zwróci. Tyle razy mnie zapewniał, że pochodzenie nie jest dla niego ważne.
Za tydzień wracam do mojego drugiego domu - Hogwartu. Zaczynam 6 klasę, a po niej tylko rok nauki i czas ruszyć przed siebie. Szczerze, to nie wiążę mojej przyszłości ze światem mojej rodziny, ale właśnie z magią. Nie wyobrażam sobie, że nie jestem czarownicą, że nie posiadam różdżki. Chociaż z drugiej strony, może miałabym siostrę. Kocham Petunię z całego serca, ale co mam zrobić, jeżeli ona nie akceptuje mnie taką, jaką jestem. Bardzo mi jej brakuje, ale na szczęście mam mamę, która mnie wspiera. Niestety, oddalamy się od siebie. Niby mam rodzinę, ale czuję, że nie do końca jestem zrozumiana. Moje miejsce jest tam, gdzie ludzie korespondują ze sobą za pomocą sów, a jako największy skarb nie uznają pieniędzy czy dużego domu, ale różdżkę. O tak, różdżka dla czarodzieja jest... Nawet nie da się tego opisać.
Nagle, słuszę pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Mogę córciu? - delikatne dłonie otworzyły drzwi i do pokoju weszła moja mama. Mary Evans była niską, rudowłosą kobietą, którą kochałam nad życie. To właśnie po niej odziedziczyłam kolor włosów, jedynie zielone oczy podobno mam po tacie. - Jak się czujesz? Nie wyszłaś od rana ze swojego pokoju, a jest już południe. Pomogłabyś mi w ugotowaniu obiadu? Za niedługo jedziesz i nie będę cię widzieć przez długi rok, muszę się tobą nacieszyć.
- Oczywiście, mamo, już schodzę. Tylko się przebiorę.
Po tych słowach Mary Evans wyszła z pokoju cicho zamykając drzwi. Smętnie zwlokłam się z łóżka i wciągnęłam jakieś spodenki i bluzkę. Przechodząc obok pokoju mojej siostry usłyszałam bardzo ładną piosenkę. Chciałam już wejść i pochwalić za gust muzyczny, ale przypomniałam sobie, że Petunia mnie nienawidzi.
Weszłam do kuchni i cicho usiadłam na krzesełku. Mama mnie z początku nie zauważyła, ale w końcu gotowanie to jej pasja, miała prawo bujać w obłokach. Po chwili odwróciła się i na jej twarzy pojawił się przepiękny, szczery uśmiech. W takim momentach waham się, czy nie lepiej byłoby nie dowiedzieć się o Hogwarcie czy o magii, w końcu mam wspaniałą matkę i siostra by mnie akceptowała. Ale ta myśl szybko się ulatnia, bo kocham magiczny świat. Tam jest moje miejsce. Nigdzie indziej nie czuję tak lekko i przyjemnie.
- Pomożesz mi, czy będziesz tak siedzieć i się wpatrywać we mnie? - powiedziała z uśmiechem moja rodzicielka.
- Jasne, co mam zrobić?
- Pokrój marchewkę, pietruszkę i pomidory, potem wrzuć do garnka. Zrobimy twoją ulubioną zupę pomidorową, co ty na to?
- Cieszę się niezmiernie, mamo. - Nie chciałam sprawić jej przykrości, ale w Wielkiej Sali w Hogwarcie jadłam takie potrawy, że po 5 latach hogwarckich smakołyków zwykła pomidorowa nie robiła na mnie większego wrażenia, ale nie powiedziałam mamie nic, bo wiem, że byłoby jej przykro.
Po chwili do kuchni weszła moja siostra, popatrzyła na mnie z pogardą i zwróciła się do mnie chyba po raz trzeci przez te wakacje:
- Kiedy wyjeżdżasz dziwolągu? Bo wiesz, chciałabym zaprosić moje NORMALNE koleżanki do siebie, ale boję się, że je wystraszysz. - Oczywiście, powiedziała z naciskiem na słowo normalne, żeby mi uświadomić, że dalej mnie nienawidzi.
- Nie martw się, za tydzień mnie tu nie będzie. Mamo, nic nie mów, już się przyzwyczaiłam. Wychodzę na spacer, wrócę na obiad. - Po czym wyszłam trzaskając drzwiami.
Dlaczego Petunia mnie tak traktuje? Tak chciałabym wziąć ją na chwilę do mojego świata, pokazać jej Pokątną, Hogwart, ale brzydzi się mną i magicznymi rzeczami. To bardzo boli.


Chodziłam bez celu po mieście. Weszłam w jakąś małą, pustą uliczkę i miałam nadzieję, że nic nie zakłóci mojego spokoju, aż pojawił się ON.
Po prostu stał kilka metrów przede mną i perfidnie patrzył się. Nie zastanawiając się, odwróciłam się i szybko chciałam stamtąd uciec, ale zdążył chwycić moją rękę i odwrócić mnie w swoją stronę. Napotkałam jego czarne, przepełnione smutkiem oczy, ale osoba taka jak Severus Snape dla mnie nie istniała. Otwierał usta, ale wyrwałam rękę z jego uścisku i uderzyłam go w policzek i zdołałam tylko wysyczeć:
- Łapy przy sobie śmierciojadku! Nie dotykaj mnie, rozumiesz? Brzydzę się tobą i twoim Voldemortem i twoją czystością krwi. Jak w ogóle śmiesz mnie zaczepiać?! Czego chcesz?! Wybaczenia? Dobre sobie, nigdy Ci nie wyba...
Nie zdążyłam dokończyć, bo popchnął mnie na mur i zaczął gwałtownie całować. Krzyczałam, żeby przestał, próbowałam się bronić, ale Severus był silniejszy. Po chwili rozerwał kawałek mojej bluzki i zaczął niebezpiecznie mnie dotykać.
A jak mnie zgwałci? Nie, to niemożliwe, to mój przyjaciel - pomyślałam, ale zorientowałam się, że to już nie jest chłopiec, którego spotkałam pod drzewem sześć lat temu. Musiałam się bronić. Nie zastanawiałam się długo nad tym czy będzie go bolało, kopnęłam go mocno i uciekłam, nie oglądając się za sobą. Wbiegłam do domu, rzuciłam się na łóżku i zaczęłam płakać.


Stałam przed gołą ścianą między peronem 9 i 10. Przy mnie stała moja rodzicielka z łzami w oczach. Przytuliłam ją mocno i ruszyłam wprost na ścianę. Po chwili zobaczyłam ogromny, czerwony pociąg. Tak, to był mój pociąg do mojego Hogwartu. Znowu jechałam tam na kolejny wspaniały rok uczyć się transmutować i warzyć eliksiry. Jednym słowem - kochałam Hogwart. Nagle od tyłu przytuliła mnie pewna osóbka. Doskonale wiedziałam, kim jest. Obróciłam się i zobaczyłam Dorcas Meadowes, moją Dorcas Meadowes.
- No Lila, wyładniałaś podczas tych wakacji. Ale tylko trochę, moja ty ropucho! - Poczułam jej delikatne usta na moim policzku.
- Ojj, Meadowes, skończ już mi tak słodzić. Lepiej mi powiedz jak Ci wakacje minęły?
- Nie teraz Lily, chyba mamy gości... Obróć się.
Zrobiłam, to co mi powiedziała przyjaciółka i zobaczyłam ICH. Czwórka najbardziej uciążliwych, nieznośnych, okropnych chłopaków (może oprócz Remusa i Petera), ale pozostali dwaj - Potter i Black. Ugr, okropni, zadufani w sobie kretyni. Potter ugania się za mną jakoś od 5 klasy, a Black wkurza mnie samym swoim uśmieszkiem. Czekałam, aż ten palant coś powie durnego, ale usłyszałam:
- Witaj Lily. Cześć Dorcas.
- Cześć Evans, Meadowes. Co tam? - zapytał się uprzejmie Black.
Otworzyłam ze zdumienia usta, bo nigdy Potter nie powiedział do mnie po imieniu. Zawsze tylko 'Evans', a przed chwilą wymówił moje imię tak jakby... Z czułością? Nie, to niemożliwe. Potter nigdy nie był dla mnie miły. Robi sobie żarty. Tak samo jak Black.
- Darujcie sobie te gierki. Chodź, Dorcas.
Zajęłyśmy pusty przedział i zamknęłam na chwilę oczy. Faceci są tacy dziwni. Najpierw Severus, a teraz Potter. W tamtej chwili poczułam, że muszę się komuś zwierzyć z moich problemów.
- Dorcas, muszę Ci coś powiedzieć, bo nie wiem czy sama sobie dam z tym radę. - Pomimo, że Dorcas czasem była chamska i sarkastyczna, to jest wspaniałą przyjaciółką. Zawsze umie mnie pocieszyć. Doskonale wie, kiedy ma milczeć i nie przerywać mi. Opowiedziałam jej o Severusie, o tym co prawie mi zrobił. Gdy skończyłam, miałam łzy w oczach. Natychmiast Meadowes przytuliła mnie i mówiła czułe słówka.
- Liluś, skarbie, wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Ciebie skrzywdził. Nie martw się tym idiotą, ja i Huncwoci się nim zajmiemy.
W tym momencie weszli właśnie do przedziału czterech, najlepszych przyjaciół.
- Cześć, możemy się przysiąść? Lily? Co jest? - Remus odezwał się ciepłym, ale zmartwionym głosem.
- Lily, wszystko dobrze? - głos Jamesa był pełen przerażenia.
- Nic. Wszystko dobrze, tylko po prostu się stęskniłam za tą okropną jędzą. - Po czym się zaśmiałam nieco sztucznym śmiechem, ale Huncwoci nic nie zauważyli. Dorcas rzuciła mi karcące spojrzenie Czemu im nie powiedziałaś? Nieźle by dopiekli SmarkowiAle ja nie chciałam żadnych bójek z mojej winy. Huncwoci się przysiadli, ale tym razem Rogacz nie usiadł obok mnie tak jak zwykle, tylko naprzeciwko. Dziwne. Resztę drogi do Hogwartu spędziłam przyglądając się mijającym drzewom. Czułam na sobie wzrok orzechowych oczu osobnika siedzącego przede mną, który mówił: Wiem, że kłamiesz. Mi możesz powiedzieć. Ignorowałam go, bo w końcu to on mi truł życie przez rok. Chyba nagle się nie zmienił, prawda?

4 komentarze:

  1. CUDO <3 Serio dobrze się zaczyna, zwięźle, krótko i na temat, już lecę czytać kolejny rozdział <3 Bardzo mi się podobał ten rozdział i akcja ciekawie się rozwija. Zaraz wrzucę Cię do zakładek " polecam " ;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! Dziękuję Ci bardzo ;) mam nadzieję, że zwracasz uwagi na wygląd bloga, ale nie ma mi za bardzo kto pomóc, a skupiam się bardziej na wattpadzie ;( ale cieszę się, że Ci się podoba ;)

      Usuń
  2. Jestem :P Zaczynam lubię twojego Jamesa ;) Serio ;]
    Zadziwił mnie Severus, coś mu chyba odbiło?
    Mam nadzieję, że poprawi się z zachowaniem i wydorośleje.
    Cieszy mnie, że twój tekst jest przejrzysty.
    Pozdrawiam, Arabella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że czytasz mojego bloga. Cieszę się, że ci się podoba ;) zapraszam do przeczytania kolejnych rozdziałów.

      Usuń