Strony

poniedziałek, 8 maja 2017

Rozdział 21

Od pierwszej nocy spędzonej w Wieży Prefektów minęło parę dni, ale wydawało mi się, jakbym od dawno w niej mieszkała. Normalne były dla mnie samotne noce bez plotkowania z Dorcas czy pusty salon. James praktycznie spędzał czas w swojej sypialni lub chodził do reszty Huncwotów, więc za dużo z nim nie rozmawiałam od dnia, w którym podarował mi naszyjnik. Swoją drogą, był prześliczny. Bardzo delikatny, literka była cieniutka, ale malutkie diamenciki bogaciły biżuterię. Łańcuszek można było regulować, ale chciałam go mieć jak najkrótszy. I tak od paru dni, owa ozdoba nie opuszczała mnie ani na krok. Wzięłam sobie słowa Jamesa do serca, że gdy będę go miała cały czas na szyi, to i on będzie ze mną. Może to głupie, ale czas spędzony z Jamesem był najlepszą odskocznią od codziennego, szkolnego życia.
- Widzę, że ci się prezent podoba - powiedział James. Nie wiem ile czasu mógł siedzieć obok mnie w salonie, ale nie zauważyłam, gdy wyszedł ze swojej sypialni.
- Tak, bardzo - powiedziałam podejrzanie. - Od ilu minut tutaj jesteś?
James zmrużył oczy i dziwnie się na mnie popatrzył. Następnie wziął do ręki pergamin i dźwignął go na wysokość moich oczu.
- Robię to zadanie od dziesięciu minut i od dziesięciu minut pytam się ciebie, jakbyś tutaj rozwiązała i rozmawiałaś ze mną, a ty się pytasz od kiedy ja tu siedzę? - powiedział czarnowłosy, a ja się lekko wystraszyłam. - Żartujesz sobie, prawda? - spytał się poważnie.
- Nie, chyba nie. Tak sądzę - odparłam i podrapałam się po głowie. - Zamyśliłam się. - James ukradkiem na mnie spojrzał w tym momencie, gdy czułam, jak się rumienię.
- Albo jesteś chora, albo coś nieświeżego zjadłaś. - Zaczął wyliczać. - Albo jesteś zakochana - powiedział dumnie.
- Na razie mam po dziurki w nosie miłość i te sprawy - odrzekłam - ale na prawdę nie wiem co się przed chwilą stało. Możesz powtorzyć? - powiedziałam i zaczęłam przeglądać pergamin chłopaka. Zadanie było proste i szybko mu pomogłam, ale nie mogłam wyrzucić słów Jamesa z głowy. Zakochanie?
***
Nasze dormitorium bez Rogacza stało się niesłychanie puste i smutne. Brakowało mi jego diabelskiego uśmiechu, gdy wpadł na jakiś pomysł. Z początku Syriusz bardzo przeżywał, że łóżko Jamesa będzie stało puste przez rok. Wydawało się, że był zły na to, że przyjaciel go opuścił. Zapomniał jednak, że Rogacz uczęszcza na te same przedmioty co my i spożywa z nami posiłki. Mimo to, tęsknił za nim. Nie wiem, co by się z Łapą stało, gdyby kiedykolwiek Rogacza zabrakło.
Z Madison układało się wyśmienicie. Chodziliśmy na długie spacery na Błonia, bardzo dużo rozmawialiśmy, a chłopaki ją bardzo polubili. Z Lily i Dorcas raz była na zakupach. Nie było ich ponad cztery godziny; aż się boję wiedzieć, ile plotek zdążyły między sobą wymienić. Oprócz tego, że była otwarta na ludzi, umiała słuchać. Była doskonałą osobą do zwierzania się, bo zawsze coś ci doradziła. Nie zebrałem się jeszcze w sobie, aby powiedzieć jej o mojej dolegliwości, ale wiecznie okłamywać jej nie mogę. Nie zasługuje na to.
Gdy jestem sam na sam z Madison czuję się najszęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale czuję, że coś przede mną ukrywa. Często jest zamyślona, nie umie się skupić na tym, co mówię lub jest bardzo smutna. Wiele razy próbowałem dowiedzieć się, o co chodzi. Może potrzebuje pomocy, ale wstydzi się o nią poprosić.
Parę dni później, gdy moja ukochana zniknęła mi z oczu po obiedzie, zacząłem się o nią niepokoić. Coraz częściej gdzieś znikała na parę godzin, wracała przygnębiona i nawet nie miała ochoty ze mną rozmawiać. Zauważyłem skrawek jej torby znikającej z Wielkiej Sali, więc niezwłocznie skończyłem swój posiłek i pobiegłem za nią. Byłem pewny, że ją dogonię. Niestety, przeceniłem zdolności sportowe mojej dziewczyny. Obiegłem cały zamek, od biblioteki, łazienkę Jęczącej Marty po Błonia.
Wróciłem zrezygnowany do dormitorium. Jak to się mogło stać, że dziewczyna będąca przede mną parę kroków mogła mi uciec. Upadłem na łóżko targając sobie włosy. Zamknąłem oczy i jęknąłem ze zrezygnowania. Jak rozgryźć tę dziewczynę? Jak do niej dotrzeć? Jak ją znaleźć? I wtedy wpadł mi do głowy pomysł, który był cały czas pod nosem, ale zaślepiony rozpaczą go nie zauważyłem.
Siedziałem na skraju łóżka z otworzoną przede mną Mapą Huncwotów. Szukałem kawałek po kawałku nazwiska Madison Klett. Ku mojemu zdziwieniu, owa osoba stała nieruchomo w jednym punkcie w Sowiarni. Puściłem się pędem do dziewczyny. Na wszelki wypadek skrawek pergaminu trzymałem w ręku, w razie gdyby Madison zmieniła swoje miejsce. Zdyszany i spocony wbiegłem do Sowiarni. Było w niej ciemniej niż na dworze, ale doskonale zauważyłem sylwetkę dziewczyny odwróconej do szerokiego okna, z którego widok rozprzestrzeniał się na całe jezioro. Trzęsła się, najwyraźniej płakała. Nie zauważyła mojej obecności, więc po cichu podszedłem do niej od tyłu i delikatnie przytuliłem.
– Dlaczego przede mną uciekasz, Madison? - szepnąłem jej do ucha. – Dlaczego masz przede mną tajemnice? - powiedziałem i odwróciłem ją do siebie. Oczy miała czerwone i popuchnięte od płaczu. Chwyciłem jej drobne dłonie i ucałowałem. Była taka krucha i drobna, a widok jej zapłakanej łamał mi serce.
– To nic takiego Remusie. Nie martw się o mnie - odparła słabym, łamiącym się głosem.
– Właśnie widzę. Skarbie, daj sobie pomóc - rzekłem i mocno przytuliłem. Czułem, jak jej mięśnie się rozluźniają i miałem nadzieję, że wszystko mi opowie.
– No bo... Dostałam parę dni temu list z domu, że... Mój kochany... Puszek odszedł... - odparła i zaczęła szlochać. Ja stałem wryty w ziemię i nie wiedziałem co się dzieje. Czyli całe to jej dziwne zachowanie było spowodowane tym, że jakiś futrzak umarł? A ja myślałem, że jest tajną agentką i pracuje dla Voldemorta.
– Skarbie, już spokojnie - Próbowałem ją uspokoić, ale w środku chciało mi się śmiać. Ledwo co powstrzymywałem się od parsknięcia. – Puszek na pewno był cudownym zwierzakiem, ale na każdego przychodzi pora - powiedziałem i popatrzyłem w jej zaszklone oczy. Oby w przyszłości tylko z takich powodów cierpiała.
– Wiem, ale był w mojej rodzinie odkąd pamiętam. Będzie mi go brakowało - szepnęła i znowu się do mnie przytuliła. – Chcę zostać sama, dobrze? - Zapytała się i ruszyła w kierunku drzwi. – Kocham cię Remusie.
I tyle ją widziałem. Śledziłem ją na Mapie Huncwotów, czy doszła do swojego dormitorium. Gdy jej imię znalazło się w lochach, odetchnąłem z ulgą. Odwróciłem się, by po raz ostatni raz tego dnia zobaczyć zapierający dech w piersiach widok. Czułem świeży i chłodny wiatr na moich policzkach. Nagle do okna podfrunęła mała, ruda sówka z przyczepionym do nóżki listem. Miała powyrywane pióra i wyglądała na zmęczona. W oddali zauważyłem jastrzębia, który musiał ją najprawdopodobniej dopaść i biedna nie dostarczyła listu. Przyjrzałem się jej oczom. Sowa Madison miała jedno oko czarne, a drugie brązowe i była ruda. Zwierzę pochukiwało nerwowo i widać było, że się boi. Spojrzałem w jej oczy i wiedziałem, czyją była własnością. Patrzyłem na mały list i kusiło mnie, żeby go wziąć, ale nie można było czytać cudzej korespondencji. Ale w sumie, gdy wezmę ten pergamin i przekażę jutro Madison, że jej list został nie dostarczony, to nie stanie się nic złego. Delikatnie odplątałem pergamin, a sówce dałem ciastko. Przez przypadek list się otworzył, a oczy same napotkały staranne litery mojej dziewczyny.
Drogi H. J.
Piszę znowu do Ciebie, bo nie mogę znieść tej myśli, że muszę to zrobić. Może uda się to ominąć? Nie chcę niszczyć tego, co zbudowałam.
Naprawdę chcesz tego? Będzie Ci po tym lepiej? To zrób to sam, a nie każ mi tego zrobić. Złamie mi to serce.
Mam nadzieję, że weźmiesz moją prośbę pod uwagę. Pamiętaj, możesz się zawsze wycofać! Będziemy się ukrywać, poradzimy sobie.
Muszę już kończyć, bo ktoś idzie. Żegnaj.
M. K.
Ostatnie litery były krzywe i napisane w pośpiechu. Musiała wysłać ten list tuż przed tym jak wszedłem do Sowiarni. Dlaczego mi o tym nie powiedziała? Jaki był powód, że mnie okłamała? Na pewno tego Puszka zmyśliła. Myślałem, że jesteśmy już ze sobą szczerzy. Do kogo pisała, o co w ogóle chodziło?
Zmieszany wróciłem do dormitorium. Syriusz i Peter grali w jakieś mugolskie gry, ale nie miałem ochoty do nich dołączyć. Zasłoniłem swoje zasłony i położyłem się na łóżku. List czytałem jeszcze parę razy próbując rozgryźć, kim jest tajemniczy H. J. Postanowiłem, że dopóki nie rozgryzę całej sprawy, nie przyznam się Madison, że przechwyciłem jej list. Ciekawość wygrała nad uczciwością.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz