Strony

piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 17

Ogród państwa Potterów był nieziemski. Otoczony wysoką altanką z bluszczu, a w środku rosły piękne dęby i bukszpany. W centralnej części znajdowała się sadzawka, a przy niej mała, drewniana ławeczka. Usiadłam delikatnie i wzięłam głęboki oddech. To miejsce było takie odprężające i kojące. Nagle, coś dotknęło mojego ramienia. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak kwiaty się wydłużają i owijają moje ciało. Spojrzałam dookoła. Wszystkie rośliny delikatnie się poruszały. Mogłam się domyślić, że ten ogród jest zaczarowany, w końcu opiekuje się nim czarownica.
- Piękny taniec przyrody. - Podskoczyłam na dźwięk tego głosu. - Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć - powiedziała blondynka, usiadła obok mnie i wyprostowała opalone nogi. - Pamiętam, jak miałam pięć lat, to trafiłam do tego ogrodu. Jako mała dziewczynka byłam zachwycona magią i tym, co ona może zdziałać. Podobno siedziałam tutaj do północy, a nikt mnie nie umiał znaleźć. - Anastazja zamknęła oczy i cicho się zaśmiała.
- Twoi rodzice na pewno martwili się o ciebie - powiedziałam, ale od razu tego pożałowałam.
- Nie mam rodziców - odparła dziewczyna i utkwiła wzrok na różowych hortensjach. - Zginęli w wypadku, gdy byłam jeszcze niemowlakiem. Nie pamiętam ich wcale. - Dziewczyna wstała i zaczęła szukać po kieszeniach. Wyciągnęła duży, elegancki, bordowy portfel i spowrotem usiadła obok mnie. - Noszę go zawsze przy sobie wraz najważniejszymi osobami w moim życiu - powiedziała, otworzyła portmonetkę i wyciągnęła parę zniszczonych zdjęć. - To właśnie moi rodzice w latach młodości. - Fotografia przedstawiała szczupłą, śliczną blondynkę oraz wysokiego mężczyznę obok niej. - A tu jest mama i tata Jamesa. To oni mnie głównie wychowali - rzekła i odłożyła dwa zdjęcia przedstawiające małżeństwo Potterów. - A tu moja babcia, jedyna krewna, która wzięła mnie do siebie od razu po wypadku. Urocza kobieta. - Podała mi zdjęcie niskiej kobiety, która uśmiechała się do aparatu. - A tutaj ja z Jamesem. - Na zdjęciu była blondynka z Jamesem, który trzymał ją na baranach. Dwoje nastolatków mocno się śmiali, a Anastazja ciągnęła włosy chłopaka. Wyglądali na parę ludzi, których nic nie rozdzieli.
- Piękne zdjęcia - powiedziałam do dziewczyny, a w tym samym czasie po jej policzku popłynęła łza. Nie czekając, przytuliłam ją mocno do siebie i czekałam na jej wybuch płaczu. Nic takiego się nie wydarzyło.
- Przepraszam za to, nigdy to mi się nie zdarza. - Odkleiła się ode mnie i otarła policzek. Popatrzyła się przez chwilę na zdjęcia, po czym schowała je do portfela. - To teraz ty, opowiedz mi o twoich najważniejszych osobach w życiu.
Blondynka badała mnie swoimi niebieskimi oczami. Miała bardzo delikatny makijaż, który dodawał jej uroku. Jej włosy były rozwiane przez letni wiatr, ale wyglądała przepięknie. Na pewno wszyscy chłopcy za nią szaleją.
- Na pewno mama, Dorcas... - zatrzymałam się. Nie miałam pojęcia, kto jeszcze może zaliczyć się do tego grona.
- A tata, siostra? - spytała się Anastazja.
- Tata zginął w wypadku samochodowym, a siostra mnie nienawidzi. - Uśmiechnęłam się krzywo i między nami nastąpiła niezręczna cisza przerywana ruchami płatków kwiatów.
- A James, Syriusz, Peter, Remus? Oni nic dla ciebie nie znaczą? - spytała się w dosyć chamski sposób. Słyszałam od Dorcas, że bardzo dba o swoich przyjaciół i na pewno nie rozumie tego, dlaczego ich nie wymieniłam.
- Popełniłam duży błąd w przeszłości i bardzo wszystkich obraziłam, w tym także Dorcas. Wybaczyli mi, ale nie wiem czy wszystko jest po staremu. Nie mam pojęcia, czy mogę nazywać się ich przyjaciółką - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Czułam na sobie przeszywający wzrok blondynki.
- Ale oni cię kochają - powiedziała bardzo poważnie Anastazja, a ja na nią spojrzałam z niedowierzaniem. - Naprawdę. Przez całe wakacje słyszałam tylko o tobie. Chłopcy są tobą zachwyceni i bardzo cię szanują. Może Syriusz ma ci za złe, to co zrobiłaś na początku klasy...
- Czekaj, czekaj - przerwałam jej. - Ty o wszystkim wiesz? - spytałam nerwowo.
- No jasne! Myślisz, że Syriusz mi o niczym nie powiedział? Można powiedzieć, że cię trochę obrażał, ale James kazał mu się zamknąć i już nigdy Łapa nie poruszył tego tematu - powiedziała i pokrzepiająco się do mnie uśmiechnęła. - Nie masz się czego wstydzić, Lily. Każdy popełnia błędy.
Poczułam, jak Anastazja mnie objęła i dała do zrozumienia, że mówi prawdę.
- Wszyscy się martwią i chcą dla ciebie jak najlepiej. - Głośno westchnęła i spojrzała na mnie. - Dobrze wiesz, że James za tobą szalał, kochał cię, był gotów chronić do końca swoich dni. Ale czy to nadal trwa, nie wiem - powiedziała Anastazja, a mnie zalała fala gorąca. - On dorósł, zmądrzał, a najważniejsze zaczął myśleć o tobie, a nie tylko o sobie. Ile razy James pisał mi w listach, że znowu go odrzuciłaś, obrzuciłaś jakimś przezwiskiem i odeszłaś. Jego to bolało... - Zatrzymała się na chwilę i spuściła wzrok na swoje buty. - Postanowił w końcu dać ci spokój i szansę na szczęście. Chyba się ze mną zgodzisz, że tak będzie lepiej dla ciebie i dla niego - powiedziała i uśmiechnęła się sama do siebie. Znowu spojrzała na mnie i pokręciła głową. - Pamiętaj, że jak się zaprzyjaźnicie, to skończysz jak ja. - Wstała i chwyciła moje dłonie. Już po chwili stałam naprzeciwko niej i czułam ciepły oddech blondynki na policzku. Ta znowu się szeroko uśmiechnęła i złapała mnie za rękę. Mocno pociągnęła i ruszyła do reszty nastolatków. - Zgadnij, co Huncwoci przygotowali - szepnęła blondynka - najlepszą imprezę tego lata.
Gdy doszłyśmy przed posiadłość państwa Potterów, zobaczyłyśmy nieduży, czerwony namiot otoczony zapalonymi pochodniami. Było ciemno, więc i późno, a nie zostawiłam żadnej informacji mojej mamie.
- Lily, Anastazja! - zawołała Dorcas z butelką alkoholu w ręce. - Chodźcie świętować nasze ostatnie, beztroskie wakacje!
- Chyba ich koniec, Dorcas - burknął Peter niezadowolony i wziął porządny łyk trunku z butelki dziewczyny.
- Ej, to moja butelka! - Oburzyła się brunetka i wyrwała mu ją z ręki. Sama przechyliła napój.
- Widzę, że już świetnie się bawicie! Ja niestety muszę lecieć do domu. Moja mama nie wie, gdzie jestem i na pewno bardzo się martwi - powiedziałam na tyle głośno, że bawiący się nastolatkowie przerwali swoje dotychczasowe zajęcia i spojrzeli na mnie.
- Nie ma mowy kochana! - powiedziała pijana Dorcas. - Dzisiaj musisz dać ponieść się emocjom! Syriusz! Puść jakąś skoczną piosenkę, chcę zaszaleć z moją przyjaciółką!
Po chwili z głośników leciała dosyć szybka muzyka, do której prędko przywykłam i razem z brunetką zaczęłam tańczyć. Po paru minutach Syriusz podał mi szklankę napoju, a ja wypiłam go do dna. Raz się żyje! Siedziałam całe dwa miesiące w domu, to raz mogę się zabawić.
Gdy już wybiła godzina dwudziesta trzecia, a Syriusz razem z Dorcas leżeli na trawniku, postanowiłam wrócić do domu. Nie byłam pijana, bo wszystko pamiętałam: jak Peter tańczył na stole z Anastazją, jak James porwał mnie i Dorcas w rytm gorącej salsy. W jego ramionach czułam się najbezpieczniej na świecie, a jednocześnie obchodził się ze mną jak z płatkiem róży. Nigdy nie sądziłam, że James może być tak świetnym i dowcipnym facetem. Zachowuje się szarmancko i szanuje kobiety. Najlepszym dowodem na to jest jego zachowanie w stosunku do Anastazji. Dba o nią i jej bezpieczeństwo, jakby chciał ją ochronić przed całym złem świata. Zazdroszczę jej, że ma takiego chłopaka przy swoim boku.
- Zbierasz się już? - Melodyjny głos dotarł do moich uszu. Odwróciłam się i ujrzałam okularnika, który miał rozpiętą koszulę i roztargane włosy. Widać, że stał ledwie na nogach, a przed nim było jeszcze posprzątanie po imprezie.
- Tak, jest już późno, a moja mama chyba wytargała sobie wszystkie włosy. Boję się, co będzie, gdy wrócę do domu. - Uśmiechnęłam się i wzięłam swoją torbę.
- Dobra, to poczekaj chwilę i już z tobą idę - powiedział James i poleciał do domu. Za dwie sekundy wrócił ze swoją czarną bluzą i mi ją wręczył. - Załóż, jest ci na pewno chłodno - odparł i potargał bardziej swoją czuprynę. - To gdzie się teleportujemy? - zapytał i podał mi swoje ramię.
- Ale sama trafię do domu, nie musisz mnie odprowadzać - rzekłam i założyłam duże ubranie chłopaka.
- Nie ma mowy! Będę spokojniejszy, gdy wrócisz do domu ze mną - powiedział i spojrzał wymownie na swoje ramię. Ja głośno westchnęłam i pokręciłam głową. Chwyciłam jego dłoń i już po chwili staliśmy naprzeciw mojego małego, skromnego domku.
- To już tu - powiedziałam i spojrzałam na zaświecone światło w kuchni. - Moja mama jeszcze nie śpi. Aż boję się tam wchodzić - odparłam, a James parsknął śmiechem.
- Jak chcesz, to mogę porozmawiać z twoją mamą i przeprosić za to, że tak późno wracasz - odparł i spojrzał na mnie czekoladowymi oczami.
- Nie, dam sobie radę. Dziękuję za zaproszenie na tą imprezę. Trochę się odprężyłam przed kolejnym rokiem szkolnym. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzę - powiedziałam i spuściłam wzrok. James chwycił delikatnie mój podbródek i zaczął przyglądać się moim piegom na nosie.
- Rok temu dałbym wszystko za tą chwilę - powiedział rozmarzonym głosem. Po chwili zamknął oczy i włożył ręce do kieszeni. Spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem i po prostu krzywo się zaśmiał. - Lily, chcę cię przeprosić - odparł tym razem skruszonym głosem - za te parę lat oczerniania ciebie i dziecinnego podrywu. Wiem, że to było okrutne wobec ciebie. - Niespotykane. James Potter, stojący przed moim domem i przepraszający za wcześniejsze lata. - Obiecuję, że nigdy to się nie powtórzy - powiedział, a po chwili dotarł do mnie sens tych słów. Już nie był we mnie zakochany, już nie chciał cierpieć z mojego powodu. Czyli Anastazja miała rację. Powinnam się cieszyć, że w końcu da mi spokój, ale gdy dopuściłam do siebie tę myśl, nie umiałam wyobrazić sobie mojego życia bez tych wszystkich odzywek Jamesa. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz i zostaniemy przyjaciółmi. Co ty na to? - zapytał, a ja czułam jak fala gorąca zalewała moje ciało. Nie wiem co mi się działo, ale było to najdziwniejsze uczucie na świecie. Odszukałam jego szczęśliwy wzrok i zrozumiałam, że mówił prawdę.
- Wybaczam. I tak James, zostańmy przyjaciółmi - powiedziałam, a on delikatnie mnie przytulił.
- Tak się cieszę Lily - szepnął mi do ucha i wypuścił mnie z jego uścisku. - To do zobaczenia w pociągu. Śpij dobrze - powiedział i zniknął.
Gdy wchodziłam do domu, nie słyszałam krzyków mojej zdenerwowanej mamy. Coś jej odburknęłam i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, a natłok myśli nie pozwolił mi zasnąć do rana.
Zapraszam komentowania! Szczęśliwego Nowego Roku!

Rozdział 16

Wakacje między szóstą a siódmą klasą powinny być niezapomniane, szalone i niesamowite. To o nich będę wspominać przez resztę życia, bo będą mi przypominały lata młodości i beztroski. Dwa miesiące odpoczynku od szkoły były dla mnie katorgą i męczarnią. Nigdy tak bardzo się nie nudziłam. Nie miałam kontaktu z żadną osobą z Hogwartu, oprócz z Dorcas, który wysyłała mi długie listy, w których opisywała historie prosto z gorącej Hiszpanii. Byłam pewna, że James napisze do mnie, tak jak zwykł to robić. Jak bardzo się zdziwiłam, gdy przez dwa miesiące jego czarna sowa nie pojawiła się w moim domu. Oprócz krótkich spacerów wokół osiedla i czytania książek nie robiłam nic ciekawego. Kontakty z Petunią ani trochę się nie polepszyły, a rozmowy z mamą sprawiają mi coraz więcej bólu, bo czułam, jak na siłę chciała zrobić ze mnie osobę taką, jak ona.
W ostatnim tygodniu sierpnia postanowiłam zrobić małe zakupy przed siódmą klasą, więc wybrałam się na Pokątną. Wstałam wcześnie rano, ubrałam zwiewną sukienkę w kwiaty, porwałam ze stołu tosta z dżemem i wyszłam z domu. Pogoda była przepiękna, słońce widniało na niebie w towarzystwie białych chmur. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę Londynu. Po kilkunastu minutach weszłam w całkowicie inny świat. Czarodzieje biegali od sklepu do sklepu ciągnąc za sobą swoje dzieci, które nie były zadowolone z zakupów szkolnych. Nad głowami latały zaczarowane, papierowe samolociki. Weszłam do księgarni Esy i Floresy w celu zakupienia nowych książek potrzebnych na ostatnim roku. Spędziłam tam kilka godzin czytając coraz to ciekawsze egzemplarze, ale niestety miałam ograniczony fundusz. Przygnębiona wyszłam ze sklepu i skierowałam swe kroki w stronę lodziarni, bo promienie słoneczne stawały się coraz bardziej nieznośne. Otworzyłam drewniane drzwi kawiarenki i poczułam zapach mięty i czekolady. Gdy podeszłam do lady pełnej lodów, usłyszałam rozmowy i głośny śmiech. Odwróciłam się w stronę źródła hałasu i zamarłam. Przy małym stoliku siedziała Dorcas z chłopakami oraz odwrócona do mnie tyłem osoba. Miała krótkie, prawie że białe włosy, a swoją dłoń trzymała na ramieniu Jamesa. On patrzył się na nią z wielkim uśmiechem tak samo jak pozostali. Śmiejąc się głośno okularnik odchylił głowę do tyłu i mnie zauważył.
– Lily! - krzyknął. Speszył się swoją reakcją, w końcu nie odzywał się do mnie przed wakacjami. Spuścił wzrok i nerwowo pocierał ręce.
– Co tak stoisz? - krzyknęła Dorcas. – Usiądź z nami. Poznasz najlepszą przyjaciółkę Jamesa. Nie uwierzysz, ona wie o nim wszystko! - Uśmiechnęła się i dostawiła jedno dodatkowe krzesło obok siebie. Nieśmiało postawiłam kroki do przodu i usiadłam obok przyjaciółki. Speszona, powoli spojrzałam na ową dziewczynę. Jej błękitne oczy otulone były przez gęste, czarne rzęsy. Na ustach miała różową pomadkę, która podbijała jej lekko brązową cerę. Przeczesała dłonią swoje falowane włosy i powiedziała:
– Ty jesteś pewnie Lily. - Podała mi swoją drobną dłoń i delikatnie potrząsnęła. – Jestem Anastazja. James i Syriusz dużo mi o tobie mówili, ale nie wierzyłam im na słowo, że masz taką piękną i niespotykaną urodę. - Uśmiechnęła się do mnie szeroko pokazując szereg śnieżnobiałych zębów.
– Dziękuję, to miłe - powiedziałam z rumieńcami na twarzy. – Za to ja o tobie w ogóle nie słyszałam.
– Wiem, nikt mnie do tej pory nie znał. Nie wiem, James od zawsze ma tendencję do ukrywania mnie przed światem. Prawda? - powiedziała do siedzącego obok niej okularnika i olśniewająco się uśmiechnęła. On odpowiedział jej tym samym i objął ramieniem jej krzesło. – No widzicie? Robi ten gest prawie od dziesięciu lat. Weź tą rękę, nic mi się nie stanie.
– Wiem, ale jestem pewniejszy, że nic głupiego nie zrobisz - powiedział i uśmiechnął się do blondynki. Anastazja zmrużyła oczy i zrobiła groźną minę. Syriusz parsknął śmiechem widząc, jak dziewczyna się wygłupia, a za nim poszli Remus i Dorcas.
Gdy wyszliśmy z lodziarni, czułam się wyobcowana, bo nikt ze mną nie rozmawiał, a jak już się włączałam do rozmowy, temat schodził na Anastazję. Z miejsca jej nie polubiłam. Wydaje się być miła i bardzo sympatyczna, ale wkurza mnie to, że wszyscy dookoła ją lubią. Widać, że jest bardzo ważną osobą w życiu Jamesa, czego jej zazdrościłam.
– Co się tak nie odzywasz? - spytała Dorcas. Nawet nie zauważyłam, kiedy odłączyłam się od grupy nastolatków.
– Nie mam za bardzo o czym z wami rozmawiać. Nie znam się z Anastazją, a w jej obecności czuję się obco. Lubicie się, nie chcę się wpychać do paczki.
– Lily, nie przesadzaj. Poznałam Anastazję niedawno, a czuję jakby od dawna. Jest bardzo rozrywkową i niesamowitą osobą - krzyknęła entuzjastycznie. – Na pewno się polubicie. Ej! Poczekajcie na mnie i na Lily. - Znowu krzyknęła i tym razem czworo chłopaków i blondynka się odwrócili.
– Trzeba było urosnąć, Dorcas. Miałabyś dłuższe nogi - powiedział Syriusz, po czym dostał po głowie od brunetki.
– Igrasz z ogniem Syriuszu Black - wysyczała Dorcas z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. Całej sytuacji przyglądał się James, który nerwowo poprawiał swoje okulary.
– Dobra, nie skaczmy sobie do gardeł, Dorcas - powiedział James z naciskiem na ostatnie słowo. Dziewczyna opanowała swoje emocje i spojrzała się na Anastazję. – Dotknijcie mojej dłoni i przeteleportujemy się do mojego domu.
Stałam z boku i przyglądałam się, jak wszyscy zgodnie trzymali się ramienia Jamesa. Uśmiechnęłam się na widok stojących nastolatków. Już miałam się odwracać, gdy okularnik złapał moją dłoń i zabójczo się uśmiechnął. Poczułam ścisk w okolicy żołądka i przed moimi oczami ukazał się ogromny dworek.
– Witam w moim domu, Lily - powiedział do mnie James i otworzył żelazną furtkę. Anastazja z resztą wbiegli na zadbany trawnik i zaczęli głośno się śmiać i tańczyć. Przez chwilę patrzyłam na wysoki żywopłot, który ogradzał posiadłość Potterów, po czym weszłam na plac. Dorcas uśmiechnęła się i podbiegła do mnie. Mocno przytuliła i szepnęła do ucha, że spędzę z nimi niezapomniany dzień. Spojrzałam na leżącego Syriusza, który próbował przewrócić Petera; Remusa, który wąchał bordowo-czarne róże; Anastazję, która podbiegła do Jamesa i szarpnęła go za włosy. Tak, Dorcas miała rację. Ten dzień będzie niesamowity.

Dawno, dawno mnie tu nie było. Przepraszam bardzo za to. Dodaję taki rozdział na święta - prezent ode mnie dla Was. Mile widziane komentarze ;)