Strony

piątek, 14 października 2016

Rozdział 15

Stała przede mną z bezbronną miną i skruszoną postawą. Jej zielone oczy były mieszanką strachu i szczęścia. Rude włosy wydawały się w słabym świetle jeszcze bardziej ogniste. Ani ona, ani ja nie wiedzieliśmy co zrobić. Chciałem ją mocno przytulić do serca i powiedzieć, jak bardzo tęskniłem i jak codziennie marzyłem o tym dniu. Pragnąłem to zrobić tak bardzo, ale wiedziałem, że nie mogłem.
– Miło cię widzieć całą i zdrową. - Żałosne i puste słowa wyszły z moich ust. Ze złości wbiegłem do dormitorium i rzuciłem się na łóżko. W tamtym momencie czułem wszystko i nic. Ogromnie się cieszyłem, że zobaczyłem Lily, ale z drugiej strony wiem, że ona nie zmieni zdania o mnie. Dalej jestem niedojrzałym, samolubnym, gnębiącym młodszych chłopcem, który zatrzymał się na rozwoju. Po paru minutach usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Spojrzałem jednym okiem na Syriusza i odwróciłem się w stronę okna. Tamtego dnia słońce mocno grzało i dawało poczucie względnego szczęścia. Uczniowie z niższych roczników z uśmiechami na ustach biegało po Błoniach podczas gdy ja leżałem na miękkim łóżku i zastanawiałem się nad sensem życia. Poczułem mocny uścisk na moim ramieniu.
– Co się stało Rogacz? - spytał się z troską na twarzy. Odwróciłem się w stronę Syriusza i spojrzałem w smutne oczy przyjaciela. Martwił się o mnie, to jasne, ale nie mógł mi pomóc.
- Myślałem, że gdy zobaczę Lily, nic nie poczuję. Miałem nadzieję, że nie będzie mnie obchodziło co się z nią działo, gdzie była, co zobaczyła. - Słona łza spadła na poduszkę, Syriusz mocniej mnie chwycił za dłoń. - Gdy tylko na nią spojrzałem, wszystkie uczucia wróciły. Upokorzenie, gdy kolejny raz mi odmówiła. Smutek, gdy wyzywała mnie od najgorszych. Złość, gdy przyjaźniła się ze Snape'em. Miłość, gdy tak pięknie się uśmiechała, gdy pomagała młodszym uczniom, gdy była sobą. Ja ją dalej kocham Syriuszu - powiedziałem i rozpłakałem się. Łapa przybliżył się do mnie i mocno do siebie przytulił. Trzymał mnie tak długo, aż nie przestałem płakać. Spojrzałem na przyjaciela spuchniętymi oczami i kiwnąłem mu głową. Syriusz wstał z mojego łóżka i zasłonił mi kotary. Do końca dnia nie wyszedłem z dormitorium.

Czerwiec błyskawicznie minął, a wraz z nim nastąpił koniec szkoły, a początek wakacji. Dwa, długie miesiące odpoczynku od szkoły, nauczycieli i Lily. Widok jej na codzień przynosił mi ból i cierpienie. Nie umiałem patrzeć, gdy zgłaszała się na lekcji lub śmiała się głośno z Dorcas. Jej głos był piękny, melodyjny, ale nie umiałem go słuchać. Wiele razy chciała ze mną porozmawiać, widziałem to. Ale gdy tylko zbliżała się do mnie, szybko zmieniałem kierunek lub zaczynałem żywą dyskusję z Syriuszem. Tylko on wiedział, co się ze mną dzieje i starał się mi pomagać przetrwać ten miesiąc męki. Trzymając w ręce moją brązową walizkę spojrzałem na potężny Hogwart i wsiadłem do czerwonego pociągu. Zająłem pusty przedział i oparłem głowę o zimną szybę. Nagle ktoś otworzył drzwi od przedziału, ale byłem pewny, że to był Syriusz, więc nawet nie spojrzałem, kto wszedł.
- Lily! Chodź tutaj! Jest tu prawie pusty przedział. - Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na uśmiechniętą Dorcas, która mnie nie zauważyła. Perspektywa spędzenia paru godzin z Lily w jednym przedziale nie za bardzo mi się spodobała. Chciałem szybko uciec, ale do środka wszedł Peter, Lily i Remus, a za nimi uśmiechnięta Dorcas. 
- Byłeś tu cały czas? Jakoś cie nie zauważyłam - powiedziała brunetka i głośno się zaśmiała. - Ale to dobrze, że znaleźliśmy wspólny przedział. Mamy dużo czasu do rozmawiania. 
Odchrząknąłem głośno i poczułem, jak robi mi się gorąco. Usiadłem spowrotem przy oknie i utkwiłem wzrok na wsiadających do pociągu uczniów. Obok mnie usiadł Peter z ogromem jedzenia, a przede mną Lily, która starała się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Trwałoby to do nieskończoności, gdyby nie okrzyk Syriusza. Zerwałem się z siedzenia i wybiegłem na korytarz. Gdy tylko Łapa mnie zauważył, z wielkim uśmiechem ruszył w moim kierunku. Zajęliśmy miejsca w przedziale obok siebie i zajęliśmy się rozmową do końca podróży. Czułem na sobie wzrok rudowłosej do momentu, gdy staliśmy już wszyscy na peronie i żegnaliśmy się. To będą długie i niezapomniane wakacje. 
– Anastazja, podaj tu! - krzyknąłem do dziewczyny. Ona zgrabnie rzuciła piłkę i strzeliłem gola Syriuszowi.
– Grasz za dobrze, jak na dziewczynę - powiedział Syriusz. - Uczyłaś się wcześniej grać w quidditcha?
– James przez całe dzieciństwo uczył mnie różnych podań i sztuczek. Szybko się nauczyłam, prawda James? - Krótkowłosa blondynka spojrzała na mnie swoimi przenikliwymi oczami. Miała nieco ubrudzoną koszulkę z błota i krótkie, dżinsowe spodenki. Całość dopełniał tatuaż węża na łopatce. Oto cała ona. Słodka, szalona, kłótliwa Anastazja, która umiała każdego owinąć sobie wokół palca. W tym jej i moich rodziców, Syriusza i wielu innych. Była ładna, nawet bardzo. Każdy chłopak na ulicy się za nią oglądał. Dla mnie od zawsze była jak siostra, a ja dla niej jak brat. Rozumieliśmy się bez słów, tęskniliśmy za sobą i każde było w stanie poświęcić życie za drugiego. Kochałem ją, a ona mnie. Byliśmy najbardziej pokręconą parą ludzi na świecie.
– Oczywiście Nastia. Nie wliczając ile razy spadłaś z miotły i ile razy dostałem od ciebie piłką w głowę. - Anastazja walnęła mnie w ramię i mocno się zaśmiała.
– Kiedy przyjeżdżają chłopaki i Dorcas? - spytał się Syriusz. Zaprosiłem ich do siebie, żebyśmy spędzili wspólnie czas i poznali się z  Anastazją.
– Powinni zaraz być. Poczekajcie tu, pójdę do kuchni po coś do picia. A ty Łapo - wskazałem palcem na przyjaciela - nawet jej nie tknij, bo pożałujesz.
Przygotowywałem lemionadę do picia, podczas gdy Syriusz zabawiał Anastazję. Pasowali do siebie, ale wiem, że serce Syriusza należy do kogoś innego. Nagle, usłyszałem za sobą dźwięk aportacji. Obróciłem się i zobaczyłem moich roześmianych przyjaciół. Dorcas była mocno opalona po miesięcznym pobycie w Hiszpanii, Remus wyglądał na wypoczęgo na wsi u babci, a Peter jeszcze bardziej zgrubł. Wszystkich nie widziałem ponad miesiąc i strasznie się za nimi stęskniłem. Podbiegłem do przyjaciółki i podniosłem ją do góry. Chłopaków mocno przytuliłem i zaprosiłem do ogrodu, aby poznali Anastazję. Nigdy nie było okazji, aby wcześniej się zapoznali, bo trzeba przyznać, ale z dziewczyną rzadko się widywaliśmy, ale za to utrzymywaliśmy kontakt poprzez listy. Pomimo tego, bezgranicznie jej ufałem i zwierzałem się z każdej błahostki i problemu.
– Poznajcie Anastazję. - Wskazałem dłonią na uśmiechniętą blondynkę i ją objąłem ramieniem. - Moją bratnią duszę i najgorszą zmorę, która śni mi się po nocach.
– Oh James. Nie narzekaj tak na mnie. Mam ci przypomnieć, jak w ostatnie wakacje pytałeś się ludzi na ulicy, jak masz wsiąść do mugolskiego autobusu lub jak tydzień temu nie wiedziałeś w czym ugotować wodę? - zapytała się z ironicznym uśmieszkiem na twarzy i spojrzała na chichoczących się moich przyjaciół. - Widzę, że twoi znajomi nie znają fascynujących przygód Jamesa Pottera. Z chęcią mogę wam opowiedzieć. - Puściła oczko do Dorcas, na co ta parsknęła śmiechem i uwiesiła się na ramieniu Petera. - To jaka w końcu jestem James?


Po przeczytaniu, zapraszam go komentowania ;)