Strony

niedziela, 25 września 2016

Rozdział 13

Jej perlisty śmiech roznosił się po zaśnieżonych błoniach. Gdzieś w oddali, dwóch szaleńców jeździło na łyżwach po olodzonym jeziorze. Jako prefekt powinienem im przeszkodzić, ale pewna dziewczyna zwracała na siebie całą moją uwagę.
Madison była rok młodsza, ale wydawała się bardziej dojrzałą osobą niż niektóre dziewczyny na moim roku. Wymachiwała swoimi drobnymi dłońmi, opowiadając mi o tym, jak jej eliksir wybuchnął i dziwna, brązowa maź trafiła na pulchną twarz profesora Slughorna. Siedzieliśmy już dobrą godzinę na dworze i rozmawialiśmy ze sobą. Miała czerwone policzki i nos z zimna, chociaż była ubrana w wełniany płaszcz, czerwone rękawiczki, za dużą czapkę i grube rajstopy. Wyglądała prześlicznie, a niebieskie, błyszczące oczy dodawały jej uroku.
- Madison, chodź już do zamku. Widzę, że jesteś zmarznięta, a nie wybaczyłbym sobie, gdybyś przeze mnie była chora - powiedziałem, a ona odpowiedziała mi uśmiechem. Pośpiesznie wstaliśmy kierując się do zamku. Był już marzec, który wcale nie sprzyjał wypadom do Hogsmeade czy na błonia. Jedynie w walentynki, gdy zabrałem ją na kakao z piankami pogoda była znośna. Nie chodziliśmy ze sobą, nie chciałem na nią naciskać i bałem się, że ją kiedyś zranię. Jestem tylko wilkołakiem, nikim więcej.
- Chodź szybciej, bo zamarzniemy z twoim tempem - rzekła i chwyciła moją dłoń. Pociągnęła mnie do siebie, ale dalej trzymaliśmy się za ręce.
- Madison, tak sobie pomyślałem, że może w końcu poznasz moich przyjaciół - odparłem i z niecierpliwością czekałem na jej reakcję.
- Z wielką chęcią zapoznam się z Huncwotami i tą dziewczyną. Dorcas tak? - Kiwnąłem potwierdzająco głową. - A ta ruda dziewczyna, która obok was się kręciła, gdzie się podziała? - Na wspomnienie o Lily nieświadomie się spiąłem. Ten temat dalej był delikatny i nie poruszaliśmy go z chłopakami.
- Musiała wyjechać. - Zakończyłem szybko i wpadliśmy do środka zamku. Rozpiąłem kurtkę i ruszyłem z moją towarzyszką. Po drodze spotkaliśmy kilku znajomych z innych domów, którzy z zaciekawieniem spoglądali na Madison.
Wreszcie weszliśmy do Pokoju Wspólnego. Było w nim ogromnie ciepło i głośno. W kącie pomieszczenia zauważyłem znajome mi twarze i ruszyłem w ich kierunku. Peter patrzył tępo w ścianę, Dorcas i Syriusz nieśmiało rozmawiali, a Rogacz czytał grubą książkę z transmutacji i pisał wypracowanie.
- Cześć wszystkim. Chcę wam kogoś przedstawić. - Pokazałem dłonią na niską blondynkę. - To jest Madison, moja bliska koleżanka. To Peter, tam siedzą Dorcas i Syriusz, a przy książkach, o dziwo, ślęczy James.
Wszyscy moi przyjaciele oderwali się od swoich dotychczasowych zajęć i z zaciekawieniem spoglądali na dziewczynę stojącą obok mnie. Dorcas szeroko się uśmiechnęła i zaprosiła gestem Madison, aby obok niej usiadła. Po chwili, obie dziewczyny żywo ze sobą rozmawiały.
- Ładna dziewczyna Remi - mruknął Syriusz. - Gdzie ją poznałeś?
- Na początku roku zderzyłem się z nią i tak jakoś wyszło. - Uśmiechnąłem się na myśl o tym wspomnieniu. Gdyby nie to, że byłem spóźniony, prawdopodobnie nigdy byśmy się nie poznali.
- Podobasz się jej - mruknął James poprawiając swoje okulary. Wzrokiem błądził po tekście zakreślając ważne wyrażenia. - A ona podoba się tobie. - Odłożył książkę i spojrzał na mnie radosnymi oczami.
- Stary, nigdy się tak nie czułem. Jest świetna - szepnąłem na tyle cicho, żeby tylko oni to mogli słyszeć.
- A jesteście parą? - Zapytał się Peter.
- Nie, i nie wiem czy będziemy. Wiecie, że nie zasługuję na dziewczynę, a co dopiero na Madison. Ona jest zbyt delikatna, krucha. - Poczułem silne uderzenie w ramię.
- Skończ użalać się nad sobą - rzekł gniewnie Syriusz. - To, że będziecie razem, nie oznacza, że macie się ożenić. Nie musisz jej nic na razie o tym mówić.
- Remus, wiem, że jest trudno. Ale każdy ma prawo do miłości. Rozumiesz to? - odparł James i kiwnął głową na Madison. - Idźcie na spacer. - Uśmiechnął się i wrócił do pisania wypracowania.
Spojrzałem na Madison dokładnie w tym momencie, kiedy ona na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie i wstaliśmy z foteli. Przepuściłem ją w drzwiach i wyszliśmy z Pokoju Wspólnego. Chodziliśmy po zamku jeszcze przez długi czas, do momentu, gdy nogi odmówiły nam posłuszeństwa.
***
Jej długie, brązowe włosy opadały falami na ramiona. W oczach miała wesołe iskry. Jej delikatna postura skrywała potężną, zawziętą czarownicę. Od walentynek inaczej na nią patrzę, podziwiam ją za takie postanowienie. Szlachetnie chce pomścić rodziców. Ale boję się o nią, jest taka subtelna. Chcę jej pomóc w zagładzie Voldemorta i nie zostawię jej. Mimo, że nie jesteśmy razem, czuję z nią mocną, emocjonalną więź. Chcę ją ochronić przed złem całego świata, nawet gdybym miał stracić przy tym życie.
- Dorcas, co się dowiedziałaś o tajemniczej koleżance naszego Remusa - zapytał się James.
- Jest bardzo miła i inteligentna. Od razu złapałyśmy wspólny język. Widać, że czuje coś do Remusa, ale mocno się tego wypiera.
- A w której klasie jest? - zapytał Peter.
- Rok młodsza i może wam się to nie spodobać, ale jest Ślizgonką - powiedziała szybko, jakby nie chciała, abyśmy się wtrącili. - Ale jest inna niż wszyscy. Inna niż Jack.
Popatrzyłem przerażony na Glizdka i Rogacza. Oni mieli takie miny jak ja. Już raz jeden z naszych przyjaciół zadawał się ze Ślizgonem i omal go nie straciliśmy. Dalej mam żal do Lily, ale każdy zasługuje na drugą szansę.
- A jak ona coś kombinuje? - pisnął Glizdogon.
- Nie popadajmy w paranoję. Dorcas ma rację, nie możemy wrzucać wszystkich do jednego worka - mruknął James zakładając ręce za głowę. - Dajmy jej szansę. Może Remusowi naprawdę na niej zależy. Jak już mówiłem, każdy ma prawo do miłości. - Wstał z fotela i wspiął się po schodach do dormitorium.
- Idę do Jamesa. Dobranoc Dorcas - powiedziałem i przytuliłem ją na dobranoc. Ona wtuliła się we mnie i po chwili puściła. Będąc już przy kominku, obróciłem się i posłałem jej najpiękniejszy uśmiech. Odpowiedziała mi tym samym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz