Strony

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 10

Kiedyś usłyszałam bardzo mądre słowa: docenisz daną rzecz, gdy ją stracisz. Powiedziała to moja siostra, gdy latem bawiłyśmy się na łące. Pamiętam to jak dziś. Słońce ogrzewało pełne policzki, a delikatny wiatr rozwiewał nam włosy. Czułam się wtedy taka bezpieczna, kochana. Gdy straciłam Petunię, płakałam w poduszkę całą noc. Dotarło do mnie, że już nigdy moja siostra nie spojrzy na mnie przepełnionymi miłością oczami. Dopiero gdy sobie to uświadomiłam, poczułam ogromną pustkę po tym, czego nie ma i nie będzie.

Do ośrodka przybyłam w dzień rozmowy z dyrektorem. Było to miejsce, gdzie mugole oddawali swoich starych rodziców, gdy nie mogli się nimi opiekować. Ja miałam być ich opiekunką, rozmawiać i zajmować się nimi. Nie wiedziałam ile tu będę, ale czułam, że szybko do Hogwartu nie wrócę.

Gdybym miała teraz siedzieć w Wielkiej Sali i patrzeć na roześmianych uczniów, którzy cieszyli się pełnią życia - rozpłakałabym się. Nie dałabym sobie rady z myślą, że chciałam im to odebrać. Drugą sprawą są moi byli przyjaciele. Jedno spojrzenie od nich, a wszystko bym wyczytała: ból, cierpienie, złość, nienawiść. Mój koszmar, który często nawiedzał mnie w nocy, stałby się prawdą. Najbliższe mi osoby odwrócą się ode mnie, gdy dowiedzą się, co chciałam zrobić. Doskonale wiem, że nie zasługuje na nic, co dobre.

***


- Witajcie moi drodzy w Nowym Roku! Mam nadzieję, że wypoczęliście w gronie rodziny i jesteście pełni energii, by zacząć nowy semestr. - Donośny głos Dumbledore'a wypełnił Wielką Salę. Dopiero gdy przekroczyłem ponownie próg Hogwartu, zauważyłem, jak bardzo za nim tęskniłem.


To były piękne święta. Spędziłem cudowny czas z moimi kochanymi przyjaciółmi. Tylko dzięki nim czerpię radość z życia i to oni dają mi nadzieję na lepsze jutro.

Wszystko byłoby idealne, gdyby nie jeden aspekt. Oprócz chłopaków i Dorcas, moją bliską przyjaciółką jest Lily. Rozumiemy się jak nikt. Doskonale wiem, kiedy ma zły humor i potrzebuje wsparcia, a kiedy pragnie chwili spokoju.
Widziałem, że przez ostatnie kilka miesięcy się zmieniła. Zauważyłem jej inne zachowanie, a nic nie zrobiłem, aby dowiedzieć się co się dzieje. Jako przyjaciel powinienem. Nie ważne, że nie chciała ze mną rozmawiać, nie chciała mnie znać. Gdy domyśliła się, że jestem wilkołakiem, nie opuściła mnie. Powinienem zrobić tak samo i nigdy się od niej nie odwrócić.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk sztućców. Obok mnie Peter zajadał się schabem ze śliwką, a naprzeciwko James i Syriusz gorączkowo szeptali. Dorcas siedziała kilka siedzenia dalej z koleżankami. Wypatrywałem rudej czupryny, ale nigdzie nie mogłem jej zauważyć. Mój wzrok spoczął na roześmianej twarzy Jamesa. Znowu coś z Łapą kombinowali. Zawsze ci dwaj trzymali się razem. Wszystko robili wspólnie. Ale od pewnego czasu Rogacz inaczej się zachowuje. Nie mogę powiedzieć, że wydoroślał, ale spoważniał i do niektórych spraw nie podchodzi jak stary, zwariowany James. Jak byliśmy w domu u Rogacza, podsłuchałem jego rozmowę z Syriuszem. Sposób, jaki James wypowiadał się o Lily byl jednocześnie piękny, ale i smutny. W chwili, gdy powiedział, że ją prawdziwie kocha zdałem sobie sprawę z jego uczucia. Jest to ogromne poświęcenie, zrezygnować ze swojego szczęścia na rzecz ukochanej osoby.

Po nieudanych poszukiwaniach nałożyłem sobie jedzenia i zacząłem pałaszować. Byłem głodny jak wilk, dosłownie.





- Znowu trzeba się uczyć... Ta przerwa świąteczna tak szybko minęła - westchnął Black i ciężko opadł na fotel w Pokoju Wspólnym. Na podłokietniku usiadła Dorcas ze wzrokiem utkwionym nad kominkiem.


- A ja się zastanawiam od początku kolacji gdzie jest Lily. Dziewczyny mówiły, że od Sylwestra jej nie widziały. A jak coś się jej stało? Ten Hodder jest taki podejrzany. - Oczy już się jej zaszkliły, a ręce nerwowo się zatrzęsły.


- Oh, daj spokój z tą rudą lalą. Nie jest warta twoich łez ślicznotko. - Na dźwięk tego zdrobnienia Glizdogon niespokojnie poruszył się na kanapie. Chłopak już otwierał usta, ale przeszkodziło mu nagłe wtargnięcie profesor McGonagall.


- Potter, Black, Lupin, Pettigrew, Meadowes, do dyrektora. I to natychmiast. - Po czym zarzuciła swoją długą szatą i wyszła z Pokoju Wspólnego. My, czym prędzej ruszyliśmy do gabinetu Dumbledore'a.


W środku było bardzo przytulnie. Chociaż bywaliśmy tutaj stałymi bywalcami ze względu na pogadanki na temat kawałów, gabinet cały czas zmieniał swoje wnętrze.


- Usiadźcie moi drodzy. - Wskazał na krzesła naprzeciw swojego fotela, ale on sam nie usiadł. - Mam dla was pewną informację. Uważam, że was dotyczy.


- Panie dyrektorze, jeśli chodzi wygolenie kotki pana Filcha, to nie była ich wina, tylko moja. - Syriusz wskazywał palcem na siebie i błagalnym wzrokiem patrzył na dyrektora.


- Nie o to mi chodziło panie Black, ale dziękuję za przyznanie się. Kara będzie później wydzielona. - Uśmiechnął się i rzekł - Sprowadziłem was tutaj z powodu Lily.


- Jeżeli szedłem tutaj tylko po to, aby słuchać co stało się tej rudej, wrednej dziewczynie, to chcę już stąd wyjść! - Syriusz gwałtownie wstał i patrzył złowrogo na Dumbledore.


- Syriusz, siadaj. Nie robisz na nikim wrażenia - rzekł spokojnie James. - Niech profesor wybaczy, mój przyjaciel przechodzi trudny okres dojrzewania. Rozumie pan, dzieci. - Na dźwięk tego dobrego żartu cichutku zaśmiałem się pod nosem. Zauważyłem, że dyrektor także miał delikatny uśmiech na ustach.


- Dziękuję panie Potter. Wracając do Lily, mam dla was jednocześnie smutną i radosną wiadomość. Podczas waszej nieobecności, w Hogsmeade doszło do włamania i ataku na starszego sprzedawcę. Sprawcy chcieli wykraść bardzo czarnomagiczny eliksir, który powoli i na pierwszy rzut oka niezauważalnie niszczy wszystkie komórki nerwowe człowieka i doprowadza do śmierci. Dokonali tego dwaj nasi uczniowie. - Spojrzałem ze strachem na Dorcas, a ona, jak w transie, delikatnie kiwała głową. - Byli to Lily i Jack Hodder.


Tego było już za wiele. Jak Lily mogła taką straszną rzecz zrobić? Sam gwałtownie wstałem i chciałem coś powiedzieć, ale dyrektor uciszył mnie jednym skinieniem dłoni.


- Dajcie mi dokończyć! Obserwowałem Lily od dłuższego czasu i zauważyłem zmianę w jej zachowaniu. Coraz częściej spotykałem ją, jak sama przechadzała się po zamku. Pewnej nocy odbyłem z nią rozmowę i uwierzcie mi, zobaczyłem w niej dawną Lily. Owszem, razem z Jackiem wtargnęła na teren sklepu, ale potem uratowała sprzedawcę, a Hoddera oddała w moje ręce.


- Dla kogo przeznaczony był ten straszny eliksir? - spytał się drżącym głosem Peter.


- Całą tę akcję zaplanował Lord Voldemort. Jak wiadomo, od początku swojej działalności chce mnie zgładzić. - Obrócił się do nas plecami i powiedział - był to eliksir dla mnie.


W gabinecie zapadła grobowa cisza. Każdy z nas analizował każde słowo wypowiedziane przez profesora. Jeżeli to wszystko jest prawda, nikt nie jest już bezpieczny.


- Oczywiście, pana Hoddera ukarałem pobytem u moich znajomych, będzie pomagał im w codziennych czynnościach. - Zadziwiające, jak Dumbledore umie zmienić temat. - Lily także musiała odbyć swoją karę. Zaproponowałem jej wyjazd z Hogwartu do ośrodka, gdzie będzie opiekować się starszymi ludźmi. Zgodziła się i natychmiast po naszej rozmowie spakowała walizki i wczoraj opuściła teren Hogwartu.


- Ale dlaczego tak szybko chciała wyjechać? Chcemy z nią porozmawiać. Przecież wybaczylibyśmy jej, przyjęlibyśmy ją spowrotem do nas! - tym razem James zabrał głos i żałośnie patrzył w kierunku profesora.


- Uważam, ze potrzebowała tego. I uprzedzając wasze pytania, wróci wtedy, kiedy poczuje się na siłach stanąć przed wami. Rozmowę uważam za zakończoną. - Pokazał nam dłonią drzwi i powiedział - tylko proszę, nie rozpowiadajcie tego po całej szkole. Dobranoc.


Jak jeden mąż wstaliśmy z krzeseł i skierowaliśmy się ku wyjściu. Drogę do dormitorium przebyliśmy w ciszy. Żadne z nas nie mogło uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszało. Jednocześnie, byłem wkurzony na Lily za napad na ten sklep, ale i dumny, że w samą porę zorientowała się, że robi źle.


- Co o tym myślicie chłopaki? - spytała się Dorcas, gdy już dotarliśmy do Pokoju Wspólnego.


- Może uratowała tego sprzedawcę, ale to nie zmienia faktu, że prowadziła się z wrogiem jednocześnie nas zdradzając. Nie wierzę, że tak nagle do nas powróciła - rzekł niedbale Syriusz po czym położył na stole nogi.


- Ale skąd wiesz, że już od dłuższego czasu zrozumiała swój błąd, ale nie wiedziała, jak go naprawić?


- Glizdogon, zamknij się... - odpowiedział Black i już miał coś dopowiedzieć, ale cichy głos z głębi pomieszczenia mu przerwał.


- Stop. Nie możemy wyciągać żadnych wniosków. Wszystkiego dowiemy się od Lily, gdy wróci. Mam nadzieję, że postąpicie jak ja, i przyjmiecie ją z otwartymi rękami. Przyjaciołom zawsze trzeba wybaczać. Zapamiętajcie to. - Wstał z fotela, włożył ręce do kieszeni, popatrzał na nas swoimi orzechowymi oczami i ruszył do swojego Dormitorium. Po tym wszystkim Syriusz wybiegł zdenerwowany z Pokoju Wspólnego, a Dorcas i Peter siedli razem na kanapie i cicho rozmawiali.

Po kilkunastu bezczynnych minutach wspiąłem się do Dormitorium. James, który chwilę temu był nadwyraz spokojny, teraz siedział z założonymi rękami na parapecie. Podszedłem do niego kładąc mu dłoń na ramieniu. Momentalnie podniósł wzrok na mnie i już wszystko wiedziałem. W jego oczach dostrzegłem żal, ból, cierpienie. Na co dzień nosił żelazną maskę, która skrywała jego cierpienia. Przed chwilą, tam w Pokoju Wspólnym, był taki pewny siebie i spokojny. Jaki ze mnie przyjaciel, że nie zauważyłem, że coś jest nie tak.

- Rogacz, co się dzieje? - spytałem się powoli czekając na reakcję czarnowłosego. Nie robiąc gwałtownych ruchów usiadłem obok Jamesa na parapecie.


- Już nie wiem co czuję Luniek. Z jednej strony ogromnie się cieszę, że Lily jest po naszej stronie. To jest cudowne. Z drugiej strony, wiem, że jak tu wróci, nic między nami się nie zmieni. Dalej będzie patrzyła na mnie tak, jak wcześniej. Dalej będzie nagradzała mnie szlabanami za najmniejszy żart. Dalej mnie nie... - Zawahał się i widziałem, że sprawia mu to cierpienie. - Dalej mnie nie pokocha.


- Nie możesz się załamywać James. Jesteś świetnym chłopakiem i uwierz mi, jest masa dziewczyn, które marzą, żeby być z tobą.


- Ale ja chcę być tylko z nią! - żałośnie krzyknął i gorzko zaszchlochał.


- Nie zawsze dostajemy od losu to, co chcemy. - Na myśl o moim wilkołactwie wstrząsnął mną dreszcz. James to zauważył i po chwili zamknęliśmy się w męskim uścisku. Żadnych słów już nie potrzebowaliśmy. Wystarczyła nam nasza obecność.


- Remus - rzekł James delikatnie zmniejszając uścisk - dzięki za rozmowę. Od wielu miesięcy, ale też dzięki rozmowie z tobą, uświadomiłem sobie jedną rzecz. Miłość nie jest jednostronna. Aby była prawdziwa, obie strony muszą się kochać. Ja wiem, że Lily mnie nigdy nie pokocha. Dlatego pozwolę jej na szczęście z innym chłopakiem. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa bardziej niż ja. - Ostatnie słowa wyszeptał tak cicho, że tylko ja i on mogliśmy to usłyszeć. W tamtej chwili zrozumiałem, jak wielką miłością obdarza Lily i jak bardzo się dla niej poświęca. Delikatnie wzruszony wstałem z parapetu, znowu położyłem dłoń na jego ramieniu i ruszyłem do swojego łóżka. Jedynie sen może zakończyć ten pełen wrażeń dzień.





Tak jak już mówiłam, w wakacje rozdziały będę co tydzień. Przynajmniej się postaram.

Zapraszam każdą osobę czytającą do zostawienia komentarza. Proszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz